...

Alternatywne formy terapii okiem fizjoterapeuty

Alternatywne formy terapii okiem fizjoterapeuty – czym są, dlaczego powstają i czy warto na nich polegać?

Dlaczego takie terapie powstają?

Zazwyczaj powodem powstawania alternatywnych form terapii jest bezradność medycyny konwencjonalnej wobec problemu pacjenta. Sprawia to, że zaczynamy szukać innych rozwiązań (zarówno lekarze, terapeuci jak i pacjenci), które są często nie do końca zbadane ale pomogły komuś innemu, jednak nie są do końca wiarygodne wobec badań naukowych lub stopień trudności udowodnienia w badaniach jest bardzo wysoki. Czy to źle? Uważam, że nie. Szukanie nowych rozwiązań sprawia, że medycyna idzie do przodu, badania naukowe są po to, by potwierdzać wyniki pomysłów, jednak niektórych z nich nie sposób udowodnić ze względu na ich skomplikowanie i zawiłość lub brak dostatecznego rozwoju technologii. Świetnym, analogicznym przykładem tego jest teoria mechaniki kwantowej, o której istnieniu ludzkość wiedziała od dłuższego czasu, jednak dopiero niedawno była w stanie rzeczywiście ją zbadać (i nadal ją badamy). Tak samo jest w przypadku pracy z ciałem człowieka i medycyną – ciągle doświadczamy, ciągle badamy i eksperymentujemy, szukamy nowych rozwiązań i pomysłów…

Czym są alternatywne formy terapii?

Alternatywne formy terapii to w dzisiejszych czasach modna i za razem owiana tajemnicą strefa. Żeby podjąć się próby wytłumaczenia, wyróżniłem dwie definicje jednak jest to mój subiektywny podział a ogólna opinia o poszczególnych metodach jest różna w zależności od środowiska.

Pierwszą definicją (trochę moją subiektywną) są nieszablonowe formy działania medycznego, które nie uchodzą za klasyczne postępowanie, często innowacyjne, mało dostępne, kontrowersyjne, różniące się znacznie od standardowego podejścia, mogące być w trakcie badań naukowych lub nie, jednak w praktyce dające namacalne efekty.

Przykładami takich terapii mogą być:

– pinopresura

– terapia wiscrealna

– wykorzystanie elementów medycyny chińskiej w fizjoterapii jak np. akupunktura klasyczna czy bańki

– neurologia stosowana/kinezjologia

– dogoterapia

– hirudoterapia

… oraz wiele innych. Tutaj pewnie część osób ze mną się nie zgodzi, to jednak moja subiektywna opinia, zapraszam więc do dyskusji 🙂

Drugą definicją alternatywnych form terapii jest określenie medycyna niekonwencjonalna. Medycyna niekonwencjonalna to (źródło: PWN) metody, które nie zostały lub też nie mogą być poddane dokładnej weryfikacji naukowej, lub co do których badania naukowe nie wykazały żadnej skuteczności. W tym miejscu przykładami mogą być zabiegi takie jak:

– bioenergoterapia

– biorezonans

– homeopatia

– terapie na odległość

… oraz wiele innych.

Czy warto wierzyć w takie formy terapii?

W formy terapii z pierwszej definicji uważam, że należy zdecydowanie wierzyć, ponieważ są to metody, których często jeszcze nie do końca zbadano, bazują często na latach doświadczeń, są często kontrowersyjne i ciężkie do zbadania ale to one sprawiają, że medycyna mknie naprzód a nasza wiedza o ciele człowieka pogłębia się. Część z nich sam praktykuje w swoim gabinecie. Ponadto niejednokrotnie to właśnie te formy terapii pomagają pacjentom, którym medycyna konwencjonalna nie jest w stanie pomóc.

Jeżeli chodzi o formy terapii pokroju homeopatii czy terapii na odległość, które często bardzo łatwo obalić naukowo – moje podejście jest „mniej wierzyć” ale świat już nie raz nas zaskoczył 🙂

W tym całym natłoku informacji łatwo zwariować 🙂

Ale… zabawię się w autoreflekjsę poddając swoje własne rozważania pod wątpliwość: czy wiara w np. swego rodzaju energię ciała czy bioenergoterapię jest aż tak abstrakcyjna? Całkowicie negując tą koncepcję musimy pominąć informacje naukowe o tym, że mózg wytwarza pole elektromagnetyczne, serce posiada swój własny układ generujący napięcie elektryczne kontrolujące i napędzające jego pracę a całe ciało kontrolowane jest przez układ nerwowy bazujący na pobudliwości elektrycznej czyli swego rodzaju energii. Nie wspominam już tutaj o fakcie, że świadome procesy naszego ciała to zaledwie kilka procent a cała reszta to funkcje podświadome, które dotąd są nijak zbadane…

Nie wierzymy w coś, czego nie widzimy a zapominamy o tym, że wi-fi, sieci komórkowe, sygnał satelitarny czy czynnik promieniotwórczy w badaniu RTG, które dla naszych zmysłów są całkowicie nie do odczytania są częścią naszego życia… Wierzymy też w emocje, które w świecie nauki nadal są jedną wielką niewiadomą, a nasza psychika potrafi wytworzyć niewytłumaczalne naukowo reakcje ciała na skutek stresu czy problemów psychicznych.

Pozostawiam Was z tym rozważaniem. Nie stawiam tu żadnej konkluzji ale czy rzeczywiście warto negować wszystko, czego osobiście nie czujemy i czego nie możemy (jeszcze?) udowodnić naukowo lub nie jesteśmy w stanie dostrzec?

Pamiętajcie, że decyzje dotyczące Waszego leczenia powinniście skonsultować z lekarzem lub fizjoterapeutą a ten artykuł nie jest poradą medyczną i na jego podstawie nie powinniście podejmować decyzji o leczenia.

Pozdrawiam

Jakub

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *